Strona WWW Virn

Idź do spisu treści

Menu główne

Kosmiczna blaga

Powieści

Poniżej przedstawiona zostanie książka, ale już z gatunku fantastyki naukowej.


Kosmiczna blaga

Jest to humorystyczna wersja dość bliskiej nam przyszłości.

„Kosmiczna blaga” jest swego rodzaju wypaczeniem modelowania przyszłości. Sięgając do kanonu spotkać się można z podejmowaniem przez fantastykę naukową sposobu rozwiązywania ważkich problemów obecnego świata, z innej strony znów lwia część literatury takowej opisuje niezwykłe starcia Ziemi z Kosmitami.

A przecież tak naprawdę wszystko jest możliwe: problemy mogą istnieć dalej, może - albo i nie - ktoś na nas napaść, możemy latać w kosmos, możemy też rozwinąć się jeszcze bardziej, i to zarówno technicznie, jak i duchowo. Dlatego „Kosmiczna blaga” skupia się na człowieku i jego interakcjach z otoczeniem, oczywiście bardziej rozwiniętym niż obecne. Przy okazji mierzy się – w sposób nieoczekiwany - z lękami o przyszłość całego rodzaju ludzkiego.

Powieść jest utrzymana w tonie humorystycznym. Sprzyjają temu wielowątkowość, intryga kryminalna, elementy horroru, zaskakujące zmiany akcji i miejsca, a także wiadomość, że nikt w powieści nie ginie.

W „Kosmicznej bladze” postaci zbudowano kompletnie. Każda ma swój niepowtarzalny charakter, cechuje się zestawem wad i zalet, jak również bywa wewnętrznie sprzeczna. Na kartach powieści występują ludzie, kosmici, sztuczna inteligencja, a także wybryki natury. Oczywiście wybryki natury dotyczą również kosmitów.


„Kosmiczna blaga” w oczach jej uczestników:


Jar Skudrzycki:

- Hej, fajnie, że chcecie poznać prawdę o mnie. Krótko więc: jestem normalnym, młodym facetem, który niedawno zaczął pracę. I widzicie, zobaczycie jak łatwo takiego faceta z roboty wywalić. I obojętnie czy masz dyplomy, pokończone kursy, czy zwiększoną sztucznie ilość neuronów w mózgu, to wszystko nieważne. Ech… Muszę wam również powiedzieć, że kobiety są dzisiaj inne; nie to, co za waszych czasów. Ale dobra, wychodzenie z ich powodu na durnia, od dawna było sprawą osobistą. Wracając do tematu, czy wiecie jak łatwo się dzisiaj komunikować? Nie? Otóż bardzo łatwo, tak łatwo, że ze zwyczajnego człowieka megakorporacje potrafią zrobić superłotra na skalę międzyplanetarną w ciągu kilku minut. Właśnie… A tu obok istnieją jeszcze kosmici, tak… Jedni są dziwni, inni straszni, ale szczerze mówiąc większość z nas traktuje Obcych jak atrakcję turystyczną. Ale my dzisiaj mamy jeszcze jedną atrakcję… Wyście też ją mieli, ale za słabo nad nią pracowaliście. Z drugiej strony, czy jest z nią aż tak dobrze teraz? Hm… W sumie dzięki niej żyjemy, a ja miałem spokojną pracę. Miałem, heh…


Hrim Ten Pak (marsjanin, obcy):

- Niniejszym nasz rząd nie będzie komentował kolejnej próby przedstawienia marsjan w złym świetle. Zważcie, że w rzeczywistości, to wy chcieliście wysadzić Marsa, a nie my Ziemię, jak to już od ponad stu waszych lat bają wasi, czasami zresztą nawet znakomici, twórcy. Ten Pak powiedział.


Johndec La Pit Aj (łosonos, obcy):

- Wasze media nigdy nie miały pojęcia żadnego o potężnych łosonosach. Zwano nas łysonosami, zlasowanymi nosami, łosobubkami, a nawet zesmarkanymi glutami. Mnie, jako jedynemu w dziejach rasy, tak zwanemu przez was ambasadorowi, przypadł niechlubny zaszczyt reprezentowania naszego gatunku na terenie jeszcze niepodbitym. Dlatego oświadczam wam, że w tej książce jak i w powyższych znajdziecie zniekształcony obraz mojej rasy. My nigdy, powtarzam, nigdy nie podjęliśmy współpracy z ludzkimi zdrajcami! A to z prostego powodu, że my w innych gatunkach nie widzimy żadnych partnerów, bo jesteśmy najpotężniejsi w całej galaktyce! Rozumiecie?! Nawet, jeśli nazywacie zjawisko nadprzyrodzonym, my i tak wiemy, że to jest wasza tajna broń, ale już niedługo się wasze gadanie skończy! Dowalimy wam, a nasze legiony poprowadzi sam imperator, zeżre was żywcem, nasz Smoluch Pierwszy! I nie obchodzi mnie jak sobie odbieracie tłumaczenie naszych imion i nazwisk, w ogóle! Wkrótce znikniecie z galaktycznych map! Słyszycie ten huk?! Właśnie po was lecimy…


Zwierzątko (wybryk inżynierii genetycznej):


- A ja to bym zjadł jeszcze ze dwie naturalne marchewki. Nie macie? Wiem, że do niedawna to jeszcze było pełno takich niezmodyfikowanych genetycznie marchewek, ale teraz już o delikatesy niełatwo. Mówiąc jednak o powieści, to jest ona z pewnością przygodowa. Na Jara uwzięło się trochę ludzi, wierzcie mi. Toteż, jak każdy normalnie niewinny przestępca, Jar zwyczajnie chciał uciec. Los mu sprzyjał, a i paru przyjaciół również. W sumie pół galaktyki zdołał ze mną przemierzyć, zanim… A przynajmniej nie macie takich niezmodyfikowanych truskawek, selerów, albo kalarepki przynajmniej? Wtedy by mi się opowiadało lepiej. Zjadłbym nawet surowy szczaw, nawet zgniłka – cokolwiek to było. Wy chyba tak jedliście, nie?

Wróć do spisu treści | Wróć do menu głównego