Menu główne
Szef -
(fragment powieści „Kosmiczna blaga”, rozdział I)
„-
Przed jąkałą stało biurko, a za biurkiem siedział mężczyzna opalony na łagodny brąz. Wyglądał na kopię chłopaka z reklamy kolekcji Riv Nienormalnego Orlęta: kręcone blond włosy spływały łagodnymi falami na kark modnej marynarki. Przy czym spływały było określeniem niezbyt precyzyjnym, bo one łagodnie falowały. Ów niezwykły efekt utrzymywały dzięki użyciu nowego szamponu, posiadającego oprócz właściwości zapobiegania łupieżu, jeszcze właściwość łagodnego masowania głowy.
Modysta miał lekko pociągłą twarz ze skrzącymi się nienaturalnie wąsami. Palił naturalne kubańskie cygara, puszczał kółka.
Natomiast usiłujące gadać indywiduum było widokiem wręcz zabytkowym: pucułowata twarz, wyłupiaste oczy, grube, mięsiste wargi.
Jąkała przestał mówić, zamilkł wpatrując się w kółka dymu z cygara. Okrągłe kształty po przeleceniu około metra zaczęły zamieniać się w ósemki, a następnie w małe krasnoludki. Krasnoludki zaczęły tańczyć kankana, a potem scena rozwiała się w mgnieniu oka.
Palacz tworzący sztuczki, znudził się nimi szybko, strzepnął popiół do równie zapatrzonej popielniczki.
Tak jak spokojnie siedział, tak nagle szef-
-
I tak już wybałuszone oczy ofiary zaczęły wybałuszać się jeszcze bardziej wskazując na coraz gorsze samopoczucie duszonego.
-
-
-
-
W międzyczasie wywodu szefa jąkała łapał powietrze wielkimi haustami.
Palacz wstał, zaczął chodzić po pokoju z bardzo zamyśloną miną. Był tak zamyślony, że nawet popielniczka zaczęła się zastanawiać i zaczęła chodzić z tak samo zamyśloną miną po biurku.
Szef chodził dalej po pokoju, kombinował usilnie, co powie zwierzchnikom i czy jego przełożony nie potraktuje go podobnie jak on przed chwilą jąkałę. Wreszcie po czterech okrążeniach wpadł na pomysł.
-
-
-
-
Szef zrobił się zielony. Natychmiast zaczął obmyślać czy wykończyć durnych oprychów teraz, czy może nieco później, to znaczy po lunchu. Jakkolwiek zdecydować nie zdążył, bo zaświtał, w jego podrasowanym nowoczesną techniką umyśle, iście szatański pomysł.
Twarz palacza rozpogodziła się, w związku z czym nieco niepewne uśmiechy zagościły na wystraszonych gębach niedoszłych ofiar. Jednak najbardziej ze wszystkich rozpromieniła się popielniczka. Sprzęt domyślił się, że szef zaraz udusi obydwu durni.
Jakież było jej zdziwienie, gdy właściciel świetlanych wąsów powiedział:
-
Obydwaj niedoszli włamywacze zaczęli się natychmiast uśmiechać odwrotnie proporcjonalnie do popielniczki, która to – totalnie oburzona – zaczęła przeprowadzać procedurę lustracji swojej głębokiej wiary w szefa.”