Strona WWW Virn

Idź do spisu treści

Menu główne

Szef-palacz

Fragmenty

Szef - palacz.
(fragment powieści „Kosmiczna blaga”
, rozdział I)

„- Szjefie, nie mogliśmy nić zjo... zjo... zjobić – twierdził jąkająco jeden z trzech osobników znajdujących się w ciemnym pomieszczeniu.

Przed jąkałą stało biurko, a za biurkiem siedział mężczyzna opalony na łagodny brąz. Wyglądał na kopię chłopaka z reklamy kolekcji Riv Nienormalnego Orlęta: kręcone blond włosy spływały łagodnymi falami na kark modnej marynarki. Przy czym spływały było określeniem niezbyt precyzyjnym, bo one łagodnie falowały. Ów niezwykły efekt utrzymywały dzięki użyciu nowego szamponu, posiadającego oprócz właściwości zapobiegania łupieżu, jeszcze właściwość łagodnego masowania głowy.

Modysta miał lekko pociągłą twarz ze skrzącymi się nienaturalnie wąsami. Palił naturalne kubańskie cygara, puszczał kółka.

Natomiast usiłujące gadać indywiduum było widokiem wręcz zabytkowym: pucułowata twarz, wyłupiaste oczy, grube, mięsiste wargi.

Jąkała przestał mówić, zamilkł wpatrując się w kółka dymu z cygara. Okrągłe kształty po przeleceniu około metra zaczęły zamieniać się w ósemki, a następnie w małe krasnoludki. Krasnoludki zaczęły tańczyć kankana, a potem scena rozwiała się w mgnieniu oka.

Palacz tworzący sztuczki, znudził się nimi szybko, strzepnął popiół do równie zapatrzonej popielniczki.

Tak jak spokojnie siedział, tak nagle szef-palacz wstał i przeskoczył przez biurko. Znalazł się przy jąkliwym osobniku, chwycił za gardło.

- Ty durniu, jak można nie wejść do kogoś do domu mając taran? – wysyczał mocno zaciskając palce.

I tak już wybałuszone oczy ofiary zaczęły wybałuszać się jeszcze bardziej wskazując na coraz gorsze samopoczucie duszonego.

- Ahle sze... szefie, ohhhn miał tiam, tjaką wjedną wyciejaczakę – charczał przepraszająco mężczyzna z pucułowatą twarzą.

- A wrednego fortepianu tam nie miał? – rozeźlił się szef i jeszcze mocniej ścisnął jąkałę za gardło.

- Ahhhle... whyjciejaczka sthoshowała naszhhhhją tahjną tchhhjechhhnikę – wychrapała bliska omdlenia ofiara.

- No to już jest coś – stwierdził szef i puścił gardło oprycha – To znaczyłoby, że oprócz naszej cennej rzeczy posiada jeszcze inne mienie korporacji – zakończył.

W międzyczasie wywodu szefa jąkała łapał powietrze wielkimi haustami.

Palacz wstał, zaczął chodzić po pokoju z bardzo zamyśloną miną. Był tak zamyślony, że nawet popielniczka zaczęła się zastanawiać i zaczęła chodzić z tak samo zamyśloną miną po biurku.

Szef chodził dalej po pokoju, kombinował usilnie, co powie zwierzchnikom i czy jego przełożony nie potraktuje go podobnie jak on przed chwilą jąkałę. Wreszcie po czterech okrążeniach wpadł na pomysł.

- A co to była za technika? – wycedził do drugiego, ponieważ pierwszy nie zdążył się jeszcze pozbierać.

- Jak mówił Alojz – drugi oprych wskazał na jąkałę – podobno ona zmieniała tę no…, miarę odległości, czy coś takiego i w zasadzie nigdy nie mogliśmy uderzyć w drzwi, bo były one za daleko, czy coś.

- To trzeba było załatwić najpierw wycieraczkę durnie! – szef, wyraźnie zadowolony ze swojej błyskotliwej uwagi, już chciał chwycić za gardło następną ofiarę, ale ta zdążyła się uchylić.

- Ale szefie, ona też była za daleko – wyraźnie podenerwowany, niedoszły włamywacz niemal wykrzyczał tekst – Ale zadzwoniliśmy do tego Jara i kazaliśmy mu słuchać. Nie namierzą nas bo, bo... Alojz coś tam zrobił i dzwoniliśmy, z takich miejsc, że hej. Więc ten Jar powiedział, że nam to odda, bo jemu nic do tego, i nawet wyrzuci przez okno, żeby było nam bliżej! – mężczyzna zaczął krzyczeć piskliwym tonem.

Szef zrobił się zielony. Natychmiast zaczął obmyślać czy wykończyć durnych oprychów teraz, czy może nieco później, to znaczy po lunchu. Jakkolwiek zdecydować nie zdążył, bo zaświtał, w jego podrasowanym nowoczesną techniką umyśle, iście szatański pomysł.

Twarz palacza rozpogodziła się, w związku z czym nieco niepewne uśmiechy zagościły na wystraszonych gębach niedoszłych ofiar. Jednak najbardziej ze wszystkich rozpromieniła się popielniczka. Sprzęt domyślił się, że szef zaraz udusi obydwu durni.

Jakież było jej zdziwienie, gdy właściciel świetlanych wąsów powiedział:

- A teraz wynosić mi się stąd, mam kilka ważnych spraw do załatwienia.

Obydwaj niedoszli włamywacze zaczęli się natychmiast uśmiechać odwrotnie proporcjonalnie do popielniczki, która to – totalnie oburzona – zaczęła przeprowadzać procedurę lustracji swojej głębokiej wiary w szefa.”

Wróć do spisu treści | Wróć do menu głównego