Strona WWW Virn

Idź do spisu treści

Menu główne

Zapaść

Fragmenty

Zapaść.
(fragment opowiadania „Zapaść”)

„Ina szła po parku w lekkiej zwiewnej sukience. Całą sobą chłonęła wiosnę. Mijała młode pary, tulące się do siebie; zalotnie odwzajemniała spojrzenia mężczyzn - cieszyła się nową porą roku.

Było południe.

Właściwie nic Inę nie obchodziło. Radowała się przepełniającym świat ciepłym dniem i chciała się nim rozkoszować - uwielbiała wiosnę, gdy wszystko budziło się do życia, gdy cały świat stawał się bardziej przyjazny.

Wyszła z parku na chodnik wiodący skrajem bocznej drogi. Mijały ją pędzące samochody, nowe i stare. Gdy przechodziła obok wielkiego, rozłożystego dębu jedno z aut zatrzymało się koło niej. W kabriolecie siedziała para młodych ludzi, zamachali przyjaźnie.

- Ina, gdzie się podziewałaś – mówiła dziewczyna. – Tak długo cię szukaliśmy. Wskakuj. Zapomniałaś? Jedziemy na lodowisko.

Ina próbowała sobie przypomnieć lodowisko, lecz w głowie miała zupełną pustkę. Najgorsze, że nie poznawała ani zapraszającej dziewczyny ani siedzącego obok, przystojnego chłopaka.

- Ale, – próbowała słabo zaprzeczać – ja...

- No coś ty, Ina – chłopak przerwał w pół zdania. – Mieliśmy iść dzisiaj na lodowisko. Przecież już uzgodniłaś wyjście z Anną. Teraz się nie wymigasz. Wsiadaj – zakomenderował komicznie; otworzył drzwiczki sportowego Jaguara.

Anna wyszła odchylając fotel, gestem wskazała miejsce na tylnej, malutkiej kanapie. Inę ogarnęło lekkie zamroczenie.

Może faktycznie miałam iść na lodowisko – pomyślała.

Dalej wszystko potoczyło się w zawrotnym tempie. Anna szczebiotała przez całą drogę, śmiejąc się prawie ze wszystkiego. Opowiadała, jakie mieli przygody jadąc po Inę. Chwaliła Marka, bo tak miał na imię chłopak, za brawurową jazdę. Mówiła o sukience Iny, o mijanych dziewczynach i wiosennych strojach. Ina nie miała czasu nawet dobrze się zastanowić. Dała się wciągnąć w wir wydarzeń.

Na lodowisku było jeszcze bardziej przyjemnie. Szalała, czuła, że to jest rzecz, którą zawsze chciała robić. Nawet, gdy była już zmęczona, jeździła dalej. Coś Inę do jazdy popychało, zachęcało. Ina była w swoim żywiole, rzeczy, którą zawsze kochała.

Gdy już nie mogła Mark i Anna zachęcali ją do dalszych wyczynów, a gdy upadła podnosili i jeździli dalej. I stał się moment, kiedy Inie zrobiło się ciemno przed oczami. Wtedy straciła przytomność.

***

- Co z nią? – usłyszała męski głos, wracając do zmysłów.

- Jest całkowicie rozluźniona, prawie gotowa do następnego etapu – kobieta nachylała się nad Iną. – Podałam dziewczynie specyfik, teraz nie będzie miała żadnych barier.

- To dobrze, – odsapnął Mark wyraźnie uspokojony – więc jedziemy do motelu. Przebierzemy się w wieczorowe ciuchy. Chcę by Peter był zaskoczony. Będziemy udawać pijanych. Tak wejdziemy do mieszkania bez wzbudzania podejrzeń.

Auto zatrzymało się obok motelu. Ina dała się wnieść do środka. Na miejscu odzyskała przytomność. Anna powiedziała jej, że teraz czeka Inę największy egzamin w życiu, a jednocześnie największa przyjemność.

Istotnie przebrali się w stroje wieczorowe. Mark oblał ubiory nieco winem, tak, że zapach niósł się dosyć daleko.

Potem wsiedli ponownie do samochodu i ruszyli.

- Gdzie jedziemy? – zapytała słabo Ina.

- Do pewnego przyjaciela – Anna szybko odpowiedziała dotykając rozognionej twarzy przyjaciółki. – Zaraz wszystko się wyjaśni. Już niedługo.

Zatrzymali się przed niewielkim stojącym obok drugiego budynkiem. Była wczesna noc. Księżyc świecił gdzieś obok. Odgłosy festynu, na który zezwolił rektor uczelni niosły się zagłuszając nocne dźwięki pobliskiego parku. Mark wyszedł z samochodu. Anna wyprowadziła Inę.

Chłopak podszedł do drzwi i mocno załomotał.

- Peter, ty stary szczurze! – krzyknął pijackim głosem – Otwieraj!

Powtórzył zabieg kilkukrotnie. W końcu ktoś zapalił światło. W drzwiach zachrobotał klucz. Mark dał znać Annie by się przygotowała.

- Co tu się dzieje? – w drzwiach stał grubawy, lekko łysiejący mężczyzna – Co to za wybryki w nocy? Jeśli się stąd nie wyniesiecie wezwę straż uniwersytecką!

- No coś ty, stary? – Mark wepchnął go do wewnątrz, jakby nie mógł się utrzymać na nogach – Nie pamiętasz Marka? To ja ci tu dwie cizie, a ty mi z gadką o strażnikach wyjeżdżasz?

Na znak, Anna również wpadła do środka, z ledwością podtrzymywała Inę. Kopniakiem zamknęła drzwi. Mark natychmiast pozbył się pijackiego tonu. Ręką zdzielił Petera w kark, rozkładając na środku krótkiego korytarzyka. Anna zostawiła niepewnie stojącą na nogach Inę przy szafce na ubrania. Sama wraz z Markiem przeniosła nieprzytomnego gospodarza do salonu.

Nie było jej dobrą chwilę. Wreszcie, gdy się zjawiła, zabrała ze sobą Inę. Iny nie poruszył nawet fakt, że właściciel domu patrzał na nią błagalnym wzrokiem rozłożony na wznak, zakneblowany, przywiązany za rozciągnięte kończyny do rogów kanapy i dużego, przyśrubowanego do podłogi, stołu.

Mark puścił głośniejszą muzykę. Lekko przyciemnił światła. Tej nocy bawiono się głośno w wielu domach.

- Ino – Anna zbudziła ją lekko uderzając po policzkach – teraz dostąpisz oświecenia. Nauczysz się rzeczy, które wie ten człowiek. Stań za nim, klęknij i połóż ręce na jego głowie.

Dziewczyna uczyniła, co kazała koleżanka. Leżący mężczyzna chciał coś wykrzyczeć, ale knebel skutecznie uniemożliwił wydanie jakichkolwiek sensownych dźwięków. Tymczasem Mark przyniósł z kuchni cały zapas noży. Arsenał był potężny.

Chłopak zaczął układać na stole ostrza w rządku, od najmniejszego do największego. Gospodarz przyglądał się obrządkowi z szeroko otwartymi oczami. Nagle zaczął się rzucać. Anna wyjęła z torebki pistolet, przystawiła do skroni ofiary.

- Ucisz się, - powiedziała – a może przeżyjesz.

Ogromny strach wziął górę nad emocjami, leżący gospodarz przestał się rzucać, choć ciało drżało nadal, a szeroko rozwarte oczy z niepohamowanym lękiem śledziły każdy ruch oprawców. Wreszcie Mark przystąpił do dzieła.

Wybrał najmniejszy nóż. Sprawdził ostrość, aż kropla krwi z jego ręki popłynęła po ostrzu. Uśmiechnął się. Podszedł do rozebranej ofiary i jednym szybkim ruchem wykonał nacięcie przez całą klatkę piersiową, aż do samego brzucha. Ofiara zawyła bezgłośnie. Potem, Mark, nie zwracając dalszej uwagi na rzucającego się, broczącego krwią nieszczęśnika wybrał najdłuższy nóż i przebił tkankę tłuszczową w najgrubszym miejscu na brzuchu. Właściciel domu stracił przytomność.

- Czy tak musi być? - Ina obserwowała rzeź z odrazą.

- Tak, kochanie – Anna podeszła i pogładziła ją po włosach – To jest niezbędne by duch opuścił ciało. Dzięki bólowi, wspomnienia Petera, jego nauka i osobowość będą zupełnie do wzięcia. Nie będą mogły się obronić. Ty weźmiesz doświadczenie i wiedzę, my emocje, uczucia oraz życie.

Ina nie potrafiła powiedzieć jak długo trwały jeszcze tortury. Nie czuła już nic. W końcu, gdy ciało ofiary było niemal poszatkowane nagle oczy Petera stanęły w słup, ręce znieruchomiały, a ciało przestało drżeć.

Jednak Peter żył. Wprawne ręce oprawców wiedziały, jak uszkodzić by nie zabić. Ledwie unosząca się klatka piersiowa ofiary lub raczej krwawe strzępy, które z niej zostały, wymownie o życiu świadczyły.

- Mark! – krzyknęła Anna. – Teraz!

Chłopak dopadł krwawego strzępka ciała. Położył na nim ręce. Zaczął coś szeptać. Od jego dłoni rozciągnął się blask. Objął Annę i popełzł do Iny. W głowie Iny zaszumiało. Ciąg zdarzeń uderzył w dziewczęce jestestwo. Świadomość zaczęła przyjmować nieznane informacje. Po chwili wiedziała już, wszystko o tranzystorach, potem przeszła do budowy skomplikowanych układów cyfrowych, przebiegały jej przed oczami schematy obwodów, eksperymentalnych rozwiązań, idee i pomysły, o których nie miała wcześniej bladego pojęcia. Teraz je rozumiała.

Na koniec dowiedziała się, jak skutecznie i gdzie należy wędkować.

Tak jak nagle przyszło, tak się skończyło. Ina wróciła do rzeczywistości. Mark siedział blady, oparty o krawędź łóżka. Anna z zamkniętymi oczami ciężko oddychała. (…)”

Wróć do spisu treści | Wróć do menu głównego